Friday 27 April 2012

Życie na walizkach

-Wiesz, chciałabym teraz pomieszkać trochę w Stanach - powiedziałam przyjaciółce.
-Przecież dopiero co przyleciałaś do Warszawy! - wykrzyknęła.
-A! No tak... - odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, że to dopiero nie całe cztery miesiące odkąd przylecieliśmy.
Ale co ja mogę zrobić? Jestem chyba skazana na wieczną tułaczkę bo... Ja to po prostu kocham! 
Kolejny dzień spędzam na tarasie, jest pięknie, samoloty latają mi nad głową a ja odprowadzam je wzrokiem. Czy to już się kwalifikuje pod obsesję? Kocham podróżnować. Chciałabym całe życie spędzić  w podróży. Zaczynam być zła i gryzę, gdy czuję zasiedzenie. Ja naprawdę już planuję gdzie polecimy po Warszawie. Okropnie boję stabilizacji. Boję się, że pewnego dnia osiądziemy w miejscu z napisem "Na stałe". Wtedy chyba umrę.
Odkąd pamiętam sidaliśmy z tatem i podróżowaliśmy "palcem po mapie". Już wtedy marzyła mi się bezkresna pustynia, malownicze Chiny, góry, lasy i wieczne życie na walizkach. Jak byłam mała to moim największym marzeniem był lot samolotem. Milion razy prosiłam tatę aby mi opowiadał jego pierwszy lot. Pragnęłam zostać pilotem. Codzienne budzić się w innym zakątku świata. Teraz tak sobie planuję, że jak mała pójdzie na studia, wówczas rzucam wszystko i gnam w świat. W międzyczasie pracujemy nad biznesem, który pozwoli się prowadzić z każdego miejsca na świecie :)


Thursday 26 April 2012

Halo Halo Dubaj!

Jak się macie tam w Dubaju, czy też w innych Emiratach? Śpieszę donieść, że wreszcie nastał ten czas, kiedy możecie mi zazdrościć, ponieważ mamy cudowną pogodę. Piszę do Was z ogródka, gdzie staram się złapać trochę promieni słonecznych, jest świeżo, zielono, wieje lekki wiaterek... Po 5ciu latach w piachu trafiłam do nieba :D Mała dama z resztkami ospy gra w piłkę i zbiera kwiatki. Żyć nie umierać! 
A u Was jak? Klima na full już od dawna? :P Pora centrów handlowych już nastała? :P 
Mam zamiar przylecieć w czerwcu na jakieś 2 tygodnie. Dołącze na chwilę do maratonu po sklepach a później znowu powrót do normalności :)


Wednesday 25 April 2012

Bieda w Emiratach

Przed chwilą przeczytałam artykuł o pewnej rodzinie z Kerali, która w ogóle nie wiąże końca z końcem. Mają trókję dzieci, mieszkają w Al Ain, nie stać ich na jedzenie, zbierają resztki po przyjęciach weselnych i tak żyją. Przyznają, że wiele razy myśleli o tym aby popełnić samobójstwo, żona nawet już próbowała. Dzieci są wyśmiewane  w szkole, itd... Organizacje charytatywne chcą im pomóc ale, tu nasuwa się moje pytanie, dlaczego tak bardzo chcą żyć w tej biedzie, w kraju, który do tanich nie należy? Czy nie lepiej gdyby podjęli decyzję o powrocie do Kerali? Myślę, że pracę znalazłby tam szybciej niż w Emiaratach - "krainie mlekiem i miodem płynącej". Dzieci spokojnie chodziłyby do szkoły, mieliby przy sobie rodzinę, za którą przecież tęsknią. Nie rozumiem ludzi, którzy za wszelką cenę trzymają się beznadziejności, w której siedzą po uszy. Nikt im nie zagwarantuje oczywiście, że raz dwa znajdzie się praca w Kerali, ale co być w swoim kraju, to być w swoim kraju. Emiaraty nie zaoferują im nic oprócz historii kończącej sie kolejnym emirackim samobójstwem. 


Monday 23 April 2012

Rozstania i powroty

Który to już raz próbuję powrócić do bloga? Za każdym razem jednak kończy się fiaskiem. Może teraz będzie inaczej...
No tak... jest mi głupio, że nie piszę, bo dostaję sporo maili, mnóstwo ciepłych słów dotyczących bloga, propozycji współpracy a jakoś olewam. Ale to nie tak... nie olewam tylko kompletnie nie mam czasu. Za wszystkie maile dziękuję i obiecuję, że odpiszę jak najszybciej :) Dużo się dzieje. Chciałabym opisać te ostatnie 3 miesiące w punktach. 

1. Dobrze nam w Warszawie :) Zaczyna się zielenić, przyszła wiosna. Co prawda wciąż chłodna, ale wiosna! Taka, jakiej w Emiratach nie ma! 
2. Przeszliśmy przez procedurę przyznania karty pobytu dla mojego męża. Pojutrze ma termin odbioru. Było dochodzenie, było interview, wszytko było :) Poszło sprawnie i mąż stał się 75% Polakiem (moja skala - 50% zyskał żeniąc się ze mną, 25% - dostając kartę)
3. Kamila zaczęła przedszkole. Troszkę niefortunnie, bo od tygodnia jest w domu z ospą. Prawdą jest jednak, że małe dzieci przechodzą ospę niezwykle lekko. Obyło się bez gorączki, bez miliona wyprysków, bez marudzenia. Już odpadają strupki więc, na ogromną prośbę chorej, jutro zaliczymy pierwsze, poospowe wyjście do ogródka.
4. Odwiedzają mnie znajomi i rodzina. Aż chce się żyć!
5. Zarejestrowaliśmy firmę w Warszawie i harujemy od rana do nocy. Tu proszę trzymać kciuki! Odbyliśmy już sporo spotkań i mogę stwierdzić, że środowisko polskiego biznesu zmieniło się naprawdę pozytywnie! 
6. Mąż nadal przyrządza afgańskie specjały. Pyszności! 
7. Nadal mam na pieńku z polskimi konwertytkami. 
8. Planuję ten nasz ogródek doprowadzić do stanu ogródka tylko, że zupełnie nie mam pojęcia jak to się robi :D W życiu nie miałam ogródka! Aaaaa!
9. Mąż znowu leci do Dubaju, tym razem na 2 tygodnie. Ostatnio był 1,5 miesiąca. Pod koniec czerwca planujemy lecieć razem. Będą nowe zdjęcia na bloga :)
10. W ogóle kocham Was wszystkich czytających moje wypociny, bo czuję, że blog zaczął już żyć własnym życiem, że komuś się przydaje i że powinnam pisać dalej :)

A teraz życzę wszytkim dobrej nocy! Zawsze byłam nocnym markiem i wena nadchodziła po północy...