Wynajmując dom dostaliśmy kuchnię z takim oto meblem:
Byliśmy oczywiście zdecydowani go wyrzucić i zastąpić czymś nowoczesnym. W ostatniej chwili, z sentymentu chyba, bo moje obie babcie miały podobne meble w kuchni, zdecydowałam się podjąć próbę odnowienia zniszczonego staruszka. Nakład finansowy wyniósł 100 dirhamów. Pracy przy tym trochę było a mój kuchenny mebel wygląda obecnie tak:
Ramadan w pełni a ja nie miałam przez ponad tydzień dostępu do Internetu aby coś z tej okazji skrobnąć na blogu. A Internet założyli nam wczoraj... w naszym nowym domu na wsi :) No dobra... nie taka prawdziwa wieś, tylko odrębny Emirat - Umm Al Quwain. Z Dubajem jednak porównać się nie da :) W każdym razie jest tu całkiem przyjemnie pod względem ciszy i spokoju. Życie toczy się o wiele spokojniej i mogliśmy wynająć duży dom z ogrodem za kwotę mniejszą niż dwa pokoje w Dubaju. Dojazd do biura zajmuje mojemu mężowi jedynie 35 minut. Jesteśmy również zaskoczeni cenami jedzenia bo kupując w restauracjach zaoszczędzamy tu spore pieniądze bo np. chicken mandi w Dubaju kosztuje 25 dirhamów a tutaj 18! Mutton mandi to różnica 10 dirhamów. Już nie mogę się doczekać aż dogłębnie zwiedzę ten rejon Emiratów! No i jestem ciekawa co mnie tutaj dobrego spotka... :)
Ani ja, ani mój mąż nie jesteśmy osobami, które przepadają za zatłoczonymi i głośnymi miejscami. Broń nas Boże przed weekendowymi wypadami do centrów handlowych! Dubai Mall na przykład, to istny przykład Sodomy i Gomory weekendowej :) My zdecydowanie bardziej wolimy zaszyć się na pustyni. Tylko my, wiatr i cisza... No dobra, jeśli jest to Khawaneej to jeszcze odgłos przelatujących nad głową samolotów :) Moje ostatnie odkrycie to pustynia w Margham. Skręcamy w prawo z Dubai-Hatta Road (drogowskaz jest!). Naszą weekendową tradycją jest jedzenie późnego lunchu w ciekawych miejscach. Tak więc zabieramy prowiant i ruszamy np. w stronę Margham!
No to teraz pojechałam :) Zgłosiłam bloga do konkursu. Nie liczę, na wygraną bo jest mnóstwo o wiele lepszych blogów w kategorii, ale sam fakt brania udziału w konkursie jest motywujący :) W końcu staram się spisywać życie w Emiratach od ponad dwóch lat więc chyba mogę sobie pozwolić? :)
Numer mojego bloga, niezbędny w kolejnych etapach konkursu:
Mam dziś dzień kiedy wszystko mnie denerwuje maksymalnie! Spowodowane jest to zapewne chorobą (Bogu dzięki już mi lepiej), która wyssała ze mnie całą życiową energię.
Zaczęło się od samego rana. Wiadam do samochodu, włączam muzyczkę, odwożę dziecko do przedszkola, wjeżdżam na autostradę i jedziemy... Chcę zmienić pas ale nie mogę, bo przecież jakiś namolny kierowca uważa to za szczyt wstydów aby dać mi wjechać przed nim. Przecież on musi być pierwszy tarasując mi drogę! Jedziemy dalej... Dwóch Keralati raptownie naciska na hamulce na drugim pasie autostrady bo przecież jechali 120km/h, ograniczenie jest właśnie do 120km/h a przed nami kamera. No to raptownie zwalniamy do stówy albo lepiej do 90ciu.. wrrrr... Maryam w środku się gotuje ale dojeżdża na miejsce. Otwieram newsy i niespodzianka - nieruchomości w Dubaju znowu się pną w górę a edukacja, aby nie pozostać w tyle, również zamierza podrożeć. Czy ja już gdzieś wspominałam, że życie w Emiratach to nie na dłuższą metę jeśli nie jesteśmy Emiratczykami??
W tym momencie muszę się wreszcie przyznać, ze za kilka dni wyjeżdzamy na dłużej z Emiratów (minimum na rok uff). Zrezygnowaliśmy już z mieszkania. Poszliśmy dziś do agencji nieruchomości aby się dowiedzieć czy właściciel odda nam security deposit czy też nie. Okazało się, że juz dawno z nim o tym rozmawiali ale oczywiście nikt nie raczył nas poinformować, bo w Emiratach właśnie za swoimi sprawami musisz biegać dzień i noc, 24/dobę, bo nikt się tobą nie interesuje.
Na sam koniec dobija mnie ta pogoda. Ja już naprawdę nie mogę! Chcę zamarznąć choć na chwilę :P Nie mogę! No nie mogę i potrzebuję przerwy od Emiratów! Amen! :D
2 grudnia odbywało się w Emiratach istne szaleństwo. 40 rocznica zjednoczenia minęła pod hasłem wielkiej fety. 1go i 2go grudnia odbywało się mnóstwo interesujących eventów. My postanowiliśmy dołączyć w tym roku do festiwalu balonów na Meydanie. Tego dnia puszczono w niebo tysiące balonów wypełnionych goracym powietrzem. Było to częścią otwarcia UAE Balloon Championship. Prawdziwe latające balony można było podziwiać dzień później w okolicach Madinat Jumeirah i Burj Al Arab. Muszę przyznać, że pojechanie 2go grudnia na Maydan było świetną decyzją, bo atmosfera była naprawdę fajna a największą frajdę miały dzieciaki (do nas dołączył syn znajomych).
Dzień wcześniej odwiedziliśmy Deira Creek Park, gdzie odbywały się występy, można było pojeździć na wielbłądzie, itd :) Nasza córka postanowiła dosiąść kucyka, co sprawiło jej ogromną radość i stwierdziła, że teraz już może jeździć na dużym koniku :D
W tym roku nie fotografowałam udekorowanych samochodów bo możecie je oglądać na relacjach z zeszłorocznych obchodów (linki w poprzednim poście). Na paradzie "Naszych" pod Dubai Mall też nie byłam. Siedziałam w biurze.
Nie mogę uwierzyć, że to już moje piate obchody UAE National Day w Emiratach. Chyba się troszke zasiedziałam... :)
Relacja z festiwalu balonow. Limit miejsc był ograniczony do 18000 i wszystkie miejsca były zajęte.
Deira Creek Park
Flagi, flagi, wszędzie flagi :)
Teraz trochę video:
Występy w Deira Creek Park:
Dubai Heritage Village - Tradycyjny taniec mężczyzn
Jak co roku, 2 grudnia to bardzo ważna data w Emiratach. W tym roku, przypada 40 rocznica niepodległości. Okrągła data = wielka feta. Tegoroczne świetowanie trwa już od ponad miesiąca - 40 dni na 40-stolecie. W parkach są wesołe miasteczka, na Mamzar nadal trwa souq, który został wystawiony przed Ramadanem, wszyscy jeżdżą z flagą emiracką na samochodach. W tym roku jest jeszcze jedna idea, a mianowicie każdy Emiratczyk powinien wywiesić flagę emiracką na swoim domu. Idea super a Emiratczycy bardzo kreatywni :) Oto kilka zdjęć emirackich domów na 40-sty National Day:
A tutaj możecie obejrzeć relację z poprzednich National Days:
Ileż to już razy tam jeździłam? Są jednak takie miejsca, do których chętnie się wraca. Zwłaszcza, gdy chce się uciec od zgiełku miasta. Już sam dojazd do Khor Fakkan potrafi mnie odstresować. Wolę jednak gdy na miejscu nie zastaję takich tłumów jak wczoraj ale to w końcu Eid :)