Monday 20 August 2012

EID MUBARAK!

Jak spędzacie Eid? :) Mam nadzieję, że rodzinnie i szczęśliwie! :) Eid Mubarak!


Niestety, ostatnio nie mam czasu na prowadzenie bloga. Ale wiąże się to z bardzo pozytywnym zajęciem :) Wreszcie jesteśmy na etapie otwierania restauracji hurraaaa! :) Jeszcze sporo pracy przed nami ale jak już będzie otwarta to pierwsi dowiecie się wszelkich szczegółów :)

Kolejna sprawa również bardzo pozytywna. Dostaję od Was mnóśtwo maili, co mnie niezmiernie cieszy jednak czasem, ze względu na nawał obowiązków, musicie czekać długo na odpowiedź. W związku z tym postanowiłam założyć specjalny numer GG dla Happy Muslimy, bo myślę, że łatwiej będzie mi rozmawiać ze wszystkimi na bieżąco niż odpisywać, często bardzo długie, maile. Komu jednak się nie spieszy i może czekać na odpowiedź, niech pisze maile :) Numer GG to: 44342238 

Thursday 2 August 2012

Tak to się kończy w Emiratach

Często powtarzam, że Emiraty to nie jest kraj, z którym można wiązać swoje całe życie, ponieważ nie oferuje nam żadnego zabezpieczenia finansowego na stare lata. Często myślałam, jak wygląda życie ludzi, którzy przepracowali tam wiele lat i dopadła ich starość oraz niemoc. Dziś mogłam o tym przeczytać w Gulf News. Informacja o tyle smutna bo dotyczy naszej rodaczki, 81-letniej Pani Teresy Godlewskiej, która przepracowała w Dubaju 35 lat a teraz została bez dachu nad głową i pieniędzy. Do kraju też nie ma po co wracać bo też nic na nią tu nie czeka tym bardziej, że nie ma rodziny. 
Właśnie dlatego my podjęliśmy decyzję o chwilowym opuszczeniu Emiratów, zbudowaniu czegoś co będzie procentować w przyszłości, zabezpieczyć się na starość a Emiraty traktować jako miłą odskocznię, gdzie można zarobić dodatkowe pieniądze i wyskoczyć na trochę gdy będzie nam brakowało słońca.
Poniżej link do artykułu:

Friday 20 July 2012

Ramadan Kareem!

Kolejny rok i kolejny Ramadan. Życzę Wam i sobie, aby ten post pomógł nam przezyciężyć nasze słabości, umocnił wiarę w Boga i człowieka. Życzę Wam również aby wzystkie Wasze modlitwy zostały wysłuchane i miesiąc ten był pełen radości. Ramadan Kareem! :)




Friday 13 July 2012

Wypad na obiad do Augustowa

Dlaczego Podlasie jest fajne? Bo mamy blisko do jezior i pięknych lasów. Od Augustowa dzieli mnie jedynie 80 kilometrów, więc jest to odległość, którą z chęcią wczoraj pokonałam aby zjeść pysznego pstrąga i pospacerować wśród jezior. Mimo, że pogoda nie dopisała to w Augustowie klimat iście wakacyjny. Co prawda nad jeziorami pustki ale wszystkie knajpki i restauracje zapełnione turystami. Pospacerowaliśmy deptakiem nad Kanałem Augustowskim, mała pokarmiła łabędzie, posiedzieliśmy nad jeziorem i wróciliśmy do domu. 











Wednesday 11 July 2012

Wakacje na Podlasiu

Przedszkole mojej córki otwarte jest przez cały rok, więc pracujący rodzice nie mają problemu co zrobić z dzieckiem w okresie wakacyjnym. Ponieważ jednak każdy, nawet maluch, potrzebuje czasem odpocząć od obowiązków, postanowiłam, że zrobię jej 2 tygodnie wakacji od przedszkola w lipcu i dwa w sierpniu. Nie planujemy jednak żadnego spektakularnego wyjazdu w tym roku. Przyjechałyśmy na Podlasie - w moje rodzinne strony. Córka szczęśliwa naciąga dziadków na lody i inne drobiazgi, ja szczęśliwa bo siedzę sobie błogo i nic mnie nie interesuje. W niedziele planowany powrót do Warszawy i oczekiwanie na męża, bo wraca w przyszłym tygodniu. 
Wakacje na podlasiu nie istniałyby bez wizyty w tatarskiej jurcie w Kruszynianach. Myślę, że Szlak Tatarski na Podlasiu jest dobrze znany w całej Polsce. Może nie każdy tutaj był, ale wszyscy wiedzą o jego istnieniu. Dla mnie meczet w Bohonikach to miejsce towarzyszące od dziecka. Wiele razy brałam rower i jechałam posiedziec do meczetu mimo, że jeszcze wtedy nie wiedziałam czym tak do końca jest ten cały Islam. 
Wczoraj wybraliśmy się z rodzicami na obiad do Kruszynian na tatarskie jedzenie. A czy wiecie jakie smakołyki serwują Tatarzy? Jeśli nie to przedstawię kilka:

Pierekaczewnik:
Nazwa „pierekaczewnik” w wolnym tłumaczeniu z języka białoruskiego oznacza „przekładaniec” (wielowarstwowe ciasto). Występuje z mięsem, serem lub grzybami:


Pyzy z mięsem w rosole:


Kryszonka: danie jednogarnkowe z ziemniakami, mięsem i grzybami


Poza tym serwują tatarską babkę ziemniaczaną, latem chłodnik, jeczpoczmaki - pieczone (ziemniaki, pietruszka, marchewka, cebula, mięso indycze) oraz słodkości jak: Czk-Czak - tatarskie ciasteczka oblane naturalnym miodem, makiem lub migdałami, bułeczki drożdżowe, listkowiec - warstwowe listkowane ciasto drożdżowe z serem, makiem lub jabłkami, tatarska drożdżówka. 

Sama restauracja jest prowadzona przez Panią Dżenettę i wygląda tak: 




W ogóle to mam zamiar popromować trochę Podlasie na blogu więc do niedzieli spodziewajcie się zdjęć przepięknych podlaskich krajobrazów :)

Sunday 8 July 2012

Najdroższe ciastko świata

Jak myślicie gdzie takie ciastko można kupić? :D
Oczywiście, że w Dubaju!! 

"Kojarzycie śliczne, kolorowe ciastka typu cupcake? Na pewno tak, ale takiego cupcake'a jeszcze nie widzieliście. To ciastko nosi nazwę "Złoty Feniks" i kosztuje... 3400 zł (645 funtów). To cudo można kupić w cukierni Bloomsbury Cupcakes w Dubaju. Jest wykonane z najwyższej jakości czekolady i pokryte 23-karatowym, jadalnym złotem.

Poza najwyższej jakości czekoladą i jadalnym złotem do wyprodukowania tego ciastka użyto ekologicznej mąki, ekologicznego masła, specjalnego kakaa sprowadzonego z Włoch i specjalnych ziaren wanilii z Ugandy. Osobą, która sfinansowała wyprodukowanie tego uda jest właściciel cukierni Bloomsbury Cupcakes Shafeena Yusuff Ali, który osobiście zobowiązał się dopracować smak ciastka. Chciał by ciastko smakowało tak dobrze, jak wygląda. Czy mu się udało? O tym niestety przekonać się mogą tylko najmożniejsi tego świata.





Saturday 7 July 2012

Jak można zapomnieć o dziecku?

Co roku w Emiratach, gdy nadchodzi lato, zaczynają się artykuły o śmierci dzieci w nagrzanych od słońca samochodach. Moje pytanie brzmi: Jak można zapomnieć zabrać ze sobą dziecko z samochodu?  Na ile trzeba być niespełna rozumu, aby nie pamiętać, że ma się ze sobą dziecko? A jeśli nawet już pamietamy, że z tyłu jest mały pasażer, to jak można zostawić go samego, zamkniętego w tym pustynnym piecu? Nie mieści mi się to w głowie! 
Czy wiecie, że w Emiratach lato jest tak okropne, że dziecko umiera już po około dwóch godzinach w zamniętym samochodzie? 

Friday 6 July 2012

Po ile bilety?

Nie dawało mi to spokoju! Musiałam sprawdzić! I już jest w wyszukiwarkach! :) Lot z i do Dubaju. Godziny wygladaja idealnie, czas lotu wyglada idealnie a cena? Jeszcze idealniej :)




Thursday 5 July 2012

Reportaż w "Olivii" - szukamy chętnych!

Dziś napisała do mnie Pani Ela, dziennikarka "Olivii". Chciałaby napisać pozytywny reportaż o tym, że można być szczęśliwym w związku z muzułmaninem. Pani Ela poszukuje związków, w których to tylko partner jest muzułmaninem, natomiast partnerka pozostała przy swojej religii i nie sprawia  im to kłopotów w codziennym życiu. Jeśli są jacyś chętni wśród czytelników "Happy Muslima" to piszcie na mojego maila maryam.majida@gmail.com . Wszelkie namiary przekażę Pani Eli i mam nadzieję, że powstanie fajny i rzetelny reportaż :) 

Wednesday 4 July 2012

HIT: Linie Emirates wchodzą do Polski!

Jak przeczytałam tą wiadomość to miałam ochotę otworzyć szampana! Dla naszego obecnego życia, planów i biznesu to wiadomość stulecia! Wow!

"W końcu doczekaliśmy się! Tak można skwitować wejście Emirates do Polski. Jak informuje przewoźnik od 6 lutego 2013 roku linie otworzą bezpośrednie połączenie z Warszawy do Dubaju.

Samolot w rejs EK 179 wystartuje z Dubaju o 7:30, by wylądować w Warszawie o 10:45. Dubaj to hub przesiadkowy Emirates, co w połączeniu z ich wielką siatką połączeń, da Polakom w końcu możliwość latania po świecie 4-gwiazdkowymi liniami wprost z Warszawy.
Rejsy będą realizowane codziennie samolotem A330-200." 

Monday 2 July 2012

Emiratczycy kochaja Polskę!

Całkiem nie dawno temu, pewnego kwietniowego dnia, przyleciał do nas nasz emiracki przyjaciel. Zachwycił się Warszawą już od samej drogi z lotniska:
-O! jak tu czysto! - stwierdził.
Kolejne dni jego pobytu mijały nad zachwytami nad Warszawą, nad Zakopanem, nad pogodą, nad śniegiem, który zobaczył pierwszy raz w życiu, nad jedzeniem w góralskiej karczmie, nad pociągami, nad wszystkim. Obdzwaniał wszystkich swoich przyjaciół ( a ma ich bardzo wielu i to dość wysko postawionych w hierarchii emirackiej) i reklamował Polskę. Raptem połowa Emiratczyków zaczęła interesować się Polską. Czytali o naszym kraju w Internecie i dzwonili do niego z coraz to nowymi ciekawostkami dotyczącymi Polski. Od tamtego czasu wielu z nich zaplanowało swoje wakacje w Polsce a nasz znajomy wrócił tu znowu ze swoim przyjacielem. Wszyscy są zachwyceni i zakochani w Polsce. Uważają, że mamy się czym chwalić i że u nas jest ładniej i bardziej zielono niż np w Niemczech :D Ja też uważam, że Polska jest super i naprawdę nie rozumiem krytyki rodaków dotyczącej naszego pięknego kraju :)










Saturday 30 June 2012

Czy jest ktoś lepszy ode mnie?

Chodzi mi o moje umiejętności kucharskie, o których wspominałam już wcześniej. Dziś się załamałam bo okazało się, że mogę schrzanić jedzenie robiąc je nawet według wskazówek na opakowaniu. Robiąc obiad, dosłownie spaliłam szpinak, robiąc go w mikrofalówce, ale spaliłam go tak, że talerz przełamał sie na dwie części. Pięknie... naprawdę pięknie...

Thursday 28 June 2012

Kupiłam samochód :)

Nareszcie czuję, że życie w Polsce zaczęło być stabilne, czego dowodem jest ów samochód :) niestety, rozpieszczona samochodami emirackimi miałam ogromny problem aby znaleźć coś odpowiedniego - nie, nie chodzi mi o mega luksusy, bo mnie jeszcze na to nie stać. Chciałam (chcieliśmy? Mąż wraca dopiero na dniach więc zaufał mi w 100% w kwestii wyboru samochodu. To chyba naprawdę wiele znaczy, jeśli chodzi o mężczyznę :D):
1. Samochód z automatyczną skrzynią biegów
2. Na benzynę
3. W normalnej cenie
4. Nie starszy niż 2008 rok.
Nawet sobie nie wyobrażacie ile mnie kosztowało znalezienie czegoś odpowiedniego. O ile punk 1,3,4 dało się znaleźć po dużych trudach, tak samochód na benzyne to w Polsce luksus - oczywiście jeśli ma być to samochód, który jednocześnie spełnia wszystkie pozostałe punkty. Koniec końców z punktu 2 musieliśmy zrezygnować na rzecz diesla ale znalazłam ostatecznie Citroena C4, czarnego, z pełnym wyposażeniem (ma nawet więcej niż mi trzeba) i odbieram go w poniedziałek! Hurra! :D Teraz tylko pozostaje mi się przyzwyczaić do jeżdżenia po Warszawie...

Friday 1 June 2012

Zabijanie halal

Skoro już jesteśmy przy tym temacie, to chciałabym wkleić tekst, który dowodzi, że islamska szkoła ubijania zwierząt jest bardziej humanitarna od innych. Tekst jest po angielsku. Mam nadzieję, że większość czytelników zrozumie. W skrócie mowi o tym, że uniwersytet w Hanowerze przeprowadził eksperyment, podłączając zwierzęta do EKG i EEG podczas ich ubijania. Zwierzęta ubijano w sposób muzułmański, czyli podrzynając gardło i czekając aż wypłynie krew oraz uprzenio ogłuszając je. Eksperyment dowiódł, że sposób pierwszy zaoszczędził zwierzętom jakiegolkwiek bólu i stresu (odczyty nie zanotowały żadnych zmian), natomiast sposób drugi był dla zwierząt bardzo bolesny i stresujący. Polecam zapoznać się z tym krótkim tekstem:

"Is Islamic slaughter cruel?

The question of how an animal should be slaughtered to avoid cruelty is a different one. It is true that when the blood flows from the throat of an animal it looks violent, but just because meat is now bought neatly and hygienically packaged on supermarket shelves does not mean the animal didn’t have to die? Non-Islamic slaughter methods dictate that the animal should be rendered unconscious before slaughter. This is usually achieved by stunning or electrocution. Is it less painful to shoot a bolt into a sheep’s brain or to ring a chicken’s neck than to slit its throat? To watch the procedure does not objectively tell us what the animal feels.


The scientific facts

A team at the university of Hannover in Germany examined these claims through the use of EEG and ECG records during slaughter. Several electrodes were surgically implanted at various points of the skull of all the animals used in the experiment and they were then allowed to recover for several weeks. Some of the animals were subsequently slaughtered the halal way by making a swift, deep incision with a sharp knife on the neck, cutting the jugular veins and carotid arteries of both sides together with the trachea and esophagus but leaving the spinal cord intact. The remainder were stunned before slaughter using a captive bolt pistol method as is customary in Western slaughterhouses. The EEG and ECG recordings allowed to monitor the condition of the brain and heart throughout.


The Halal method

With the halal method of slaughter, there was not change in the EEG graph for the first three seconds after the incision was made, indicating that the animal did not feel any pain from the cut itself. This is not surprising. Often, if we cut ourselves with a sharp implement, we do not notice until some time later. The following three seconds were characterised by a condition of deep sleep-like unconciousness brought about by the draining of large quantities of blood from the body.  Thereafter the EEG recorded a zero reading, indicating no pain at all, yet at that time the heart was still beating and the body convulsing vigorously as a reflex reaction of the spinal cord. It is this phase which is most unpleasant to onlookers who are falsely convinced that the animal suffers whilst its brain does actually no longer record any sensual messages.


The Western method

Using the Western method, the animals were apparently unconscious after stunning, and this method of dispatch would appear to be much more peaceful for the onlooker. However, the EEG readings indicated severe pain immediately after stunning. Whereas in the first example, the animal ceases to feel pain due to the brain starvation of blood and oxygen – a brain death, to put it in laymen’s terms – the second example first causes a stoppage of the heart whilst the animal still feels pain. However, there are no unsightly convulsions, which not only means that there is more blood retention in the meat, but also that this method lends itself much more conveniently to the efficiency demands of modern mass slaughter procedures. It is so much easier to dispatch an animal on the conveyor belt, if it does not move." 

Monday 28 May 2012

Przedszkola w Polsce dla małych muzułmanów

Pisałam już o tym? Chyba nie! Pisałam natomiast, że moja córka chodzi do przedszkola. Ciężko jest znaleźć przedszkole dla muzułmanki. W okolicy mamy około 5 przedszkoli (mówię tutaj o przedszkolach prywatnych), w tym jeden punkt przedszkolny bez wyżywienia. Jedno z nich spodobało mi się najbardziej, bo wydawało się idealne dla dziecka mieszanego: angielski codziennie, poznawanie nowych kultur, itd. Jak się okazało dieta bez wieprzowiny to za dużo jak na ich barki. W punkcie przedszkolnym, gdzie jedzenie mogłam przygotowywać sama, nie było miejsc "od zaraz".  Trafiłam do przedszkola, które  na początku odrzuciłam ze względu na mała ilość angielskiego - tylko 3 godziny w tygodniu. Ale jakież było moje zdziwienie gdy zostałam przyjęta z otwartymi ramionami, miejsce było, a na dodatek moja córka miała być już drugą w grupie muzułmanką! Dieta bez wieprza nie okazała się więc dla nich niczym nowym. Co lepsze, mama Aminy - pół Egipcjanki, również pracuje w tym przedszkolu i dba o to, aby dwie muzułmanki jadły tylko rzeczy dozwolone! Czy to nie piękne? :D
Córka bardzo polubiła to przedszkole i zaprzyjaźniła się z Aminą. Chodzi tam już od dwóch miesięcy. Ja również sobie chwalę bo widzę, że moje dziecko się rozwija. Artystycznie zaczyna być mistrzem wyklejanek, malowanek, itd... :)

Sunday 27 May 2012

Podryw po arabsku

Idąc dalej tropem Asima z "Barw Szczęścia", przedstawiam Wam artykuł, który pojawił się dziś na onet.pl - "Podryw po arabsku: miej oko na Maroko". W tym artykule przedstawione są, powszechnie już znane, sposoby na podryw Marokańczyków, ale przecież tyczą się one Arabów generalnie. Praktyki te są stosowane bardzo nagminnie wśród Egipcjanów właśnie. 
Z artykułu wynika, że absolutnie żadnemu ufać nie możemy, bo każdy z założenia chce od naiwnych Polek wyciągnąć kasę - chyba, że urodził się i wychował w Europie ;)
Polecam przeczytać, zwłaszcza tym, które jeszcze tych arabskich praktyk podrywu nie znają.

http://przewodnik.onet.pl/reportaze/podryw-po-arabsku-miej-oko-na-maroko,2,5138011,artykul.html


Friday 25 May 2012

Galaretki halal

Wreszcie są! Na polskim rynku pojawiły się galaretki z żelatyną roślinną. Substancją żelującą jest karagen. Galaretki te wprowadziła firma Delecta. Nie dość, że wreszcie są bez wieprzowiny, to jeszcze szybko tężeją :) A już wkrótce sezon truskawek, malin, itd.... Smacznego!



Thursday 24 May 2012

Wykwintne indyjskie danie w 15 minut

Odkąd mąż jest w Dubaju, to nie ma kto mi gotować biryani. Zaczęłam jednak tęsknić za indyjską kuchnią. Musiałam wziąść sprawy w swoje (dwie lewe w kuchni) ręce. Sposobem Maryam, danie musi być proste, szybkie i obłędnie pyszne :D I tak oto dziś powstało Chicken Tikka Masala....ze słoika :)
W delikatesach Alma są różne indyjskie sosy z firmy Patak's:


Na cały słoik sosu, wkroiłam 2 piersi z kurczaka. Najpierw podsmażyłam po czym dusiłam z sosem przez około 15 minut. Na słoiku sugerują aby podawać z ryżem. Ja uważam, ze danie jest o niebo lepsze z chlebem - powinien być naan, jednak takowe u mnie brak. Na koniec posypałam świeżą kolendrą - również zakupioną w Almie (nie wiedziałam świeżej kolendry w żadnym innym supermarkecie! To jakiś skandal! :) Obecnie posadziłam w ogródku i czekam, aż będzie gotowa do jedzenia mniam!). Danie prezentuje się znakomicie i jeszcze lepiej smakuje :)


Po obiedzie wielki kubek karak i... Jestem w niebie! :) 

Monday 21 May 2012

Egipski romans w polskim serialu!

Dosyć często oglądam polski serial "Barwy szczęścia". Już wcześniej przewijał się tam wątek ślubu z muzułmaninem, jednak ostatnio został wprowadzony wątek romansu w iście egipskim stylu! Jedna z bohaterek, kobieta dojrzała, po rozwodzie, wybrała się z przyjaciółką na wakacje do Egiptu. Jak to w życiu, poznała tam egipskiego lovelasa, który ją omamił, była wysyłka pieniędzy na skuter, słodkie telefony po powrocie do Polski, motyle w brzuchu, itp. W odcinku czwartkowym Asim, bo tak ma imię bohater, stanął w drzwiach swojej "ukochanej". Co lepsze przyjechał do niej z Łodzi, gdzie spędzał 2 tygodnie w towarzystwie "tylko przyjaciółki" :D Można się nieźle uśmiać :D Polecam śledzenie wątku z egipskim Mr Lova Lova! :) "Barwy Szczęścia" już dziś o 20.10 w TVP 2....
A oto Pan "Ty być moje słoneczko":



Sunday 20 May 2012

Mój mąż jest Pushtunem

Tak sobie pomyślałam, że nigdy tak za bardzo nie rozpisywałam się o kulturze mojego męża, o tym jak to się ma do codziennego życia i czym ta kultura właściwie jest. Przy okazji niedzieli, w przypływie wolnego czasu, postanowiłam to nadrobić. 
Mój mąż jest Pushtunem. Zauważyłam, że większość osób którym o tym mówię, robi wielkie oczy nie wiedząc pod co ma tego Pushtuna przypiąć. Pushtunowie są jedną z najbardziej charakterystycznych narodowości Afganistanu. Pushtunowie zamieszkają NWFP, czyli Północno-Zachodnią Prowincję Graniczną, ze stolicą w Peszawarze. Chodzi oczywiście o granicę Pakistanu i Afganistanu. 

Mój mąż urodził się w Swabi a większą część życia mieszkał w Peszawarze. Tam też skończył studia. 
Pushtunowie mają swoją kulturę, swój styl życia, swoje przyzwyczajenia, które bardzo ciężko zmienić. Dla każdego Pushtuna najważniejszy jest kodeks, według którego każdy szanujący się Pushtun powinien postępować. Kodeks ten nazywa się Pasztunwali, a jego zasady to (za Wikipedią):



  • Jedność Pasztunów
  • Sprawiedliwość (badal) - zemsta wobec wrogów, przebaczenie dla tych, którzy przyznają się do winy
  • Niezależność (chpelwaki) - nikt nie ma prawa zmuszać Pasztuna do zmiany własnych przekonań
  • Gościnność (melmastia) (nawet dla wrogów)
  • Współpraca między przyjaciółmi (aszar)
  • Zakaz współpracy z nieprawą władzą
  • Dobre czyny i myśli
  • Zaufanie do przyjaciół, rodziny i Allaha
  • Honor (nang)
  • Współczucie dla słabszych (uga warkawel)
  • Szacunek dla wszelkich form życia
  • Równość (sijali)

Pasztuńskie rozumienie sprawiedliwości odbiega od europejskiego. Morderstwo musi być ukarane śmiercią, przy czym odpowiedzialność za wykonanie wyroku spoczywa na rodzinie zamordowanego. Jeżeli wykonanie wyroku na sprawcy nie jest możliwe, zastępczo wykonuje się wyrok na mężczyźnie spokrewnionym z zabójcą. Praktykę tę określa się mianem zemsty rodowej.
Gościnność Pasztunów bywa powodem, dla którego są oni oskarżani o wspieranie terroryzmu. W rzeczywistości zasady pasztunwali nie pozwalają na odtrącenie cudzoziemca proszącego o azyl, a atak na takiego cudzoziemca jest traktowany jako atak na klan udzielający mu azylu.

W Pakistanie jest to nacja, o której krąży wiele stereotypów a inni się Pushtunów boją. W tym temacie jest wiele anegdot, np. 

  • W Pendżabie straszy się Pushtunami dzieci, w stylu: "Jak będziesz niegrzeczny to przyjdzie Pushtun i cię zje"
  • W kawałach często podkreśla się, że jest to nacja, która jest najbardziej szalona, porywcza i ani przed, ani po zrobieniu głupoty nie zdaje sobie sprawy co zrobiła. 

Jest też mnóstwo dobrych cech, o których się mówi, np o tym, że Pushtunowie nie boją się niczego i są znani ze swojej morderczej pracy i ogrmnej siły fizycznej jak i psychicznej.

Największe kontrowersje budzi nieodłączna broń Pushtunów. Mówią oni, że broń to biżuteria mężczyzny dlatego też jest ona obecna nawet na ślubach, czy przyjęciach z okazji urodzenia dziecka, itd. W Peshawarze znajduje się specjalny market, gdzie można kupić wszelaką broń i amunicję. Nazywa się on "Dara Market". Ciekawostką jest to, że każdy typ broni jest własnoręcznie wyrabiany przez Pushtunów. 


Tradycyjny strój Pushtuna wygląda tak:



Charakterystyczne są ich nakrycia głowy:


oraz sandały - Peshawari Chappals:


Jeszcze dodajmy do tego broń i mamy:


Tradycyjny strój kobiecy jest niezwykle barwny i wygląda tak:


Bardziej znana jest afgańska burka:


Na koniec chciałabym napisać coś o afgańskiej muzyce. Tradycyjnym instrumentem afgańskim jest rabab. Wydaje piękny i charakterystyczny dźwięk. 



Mój mąż zawsze tęskni do swoich gór z taką muzyką w tle:

Tuesday 1 May 2012

"Musiałam odejść. Wspomnienia żony i syna Osamy bin Ladena"


Czy ktoś czytał? 
Dziś na onecie pojawił się fragment tej książki (o tutaj: http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/swiat/tajemnice-tora-bora-czarna-forteca-osamy-bin-laden,1,5114358,kiosk-wiadomosc.html), który przeczytałam jednym tchem! Książka ta, to wspomnienia jednej z żon Osamy, Nadżwy. Opowiada ona o codziennym życiu z jednym z największych terrorystów świata. 

Tutaj mały fragment z www.onet.pl:

"(...) Po lądowaniu rozpoczęła się gorączkowa krzątanina. Wszyscy pasażerowie naszego samolotu zostali zaprowadzeni przed budynek lotniska, gdzie czekały na nas zaparkowane w rzędach mikrobusy i pick-upy marki Toyota. Pilnowałam jedynie, by wszystkie dzieci powsiadały do samochodów i bezpiecznie dotarły do miejsca zwanego starym pałacem. Tam przygotowano na nasze przyjęcie najlepsze pokoje. Pozostałe pomieszczenia zajęły żony i dzieci ludzi pracujących dla Osamy. Następnego ranka czekała mnie jednak cudowna niespodzianka. Przed pałacem zjawił się mój przystojny syn Omar.

– Omarze, gdzie jesteśmy?

– W Afganistanie, w mieście Dżalalabad, niedaleko granicy z Pakistanem.
A zatem to prawda, Osama sprowadził nas do Afganistanu. Nie pozostało mi nic innego, jak podziękować Bogu za to, że dotarliśmy tu bezpiecznie i że znów cała rodzina będzie razem.

– Pojedziecie ze mną w Tora Bora. Ojciec tam na was czeka..."

Książkę zamówiłam. Czekam na przesyłkę. Jak skończę czytać to napiszę. 


Trutu tutu pęczek drutu

Miałam nie tęsknić tak? Miałam olać i zapomnieć, tak? No to klops! Prawdziwe klopsisko! Nie da się tak łatwo zapomnieć życia w Emiratach, które chłonęłam przez ostatnie lata. Misja "odganianie myśli" trwa u mnie już dobre dwa tygodnie. Tak sobie dumam i przypominam ten "mój Dubaj". Wertuję posty na blogu, odtwarzam w myślach obrazy, smaki i zapachy. Staram sie przemówić sama sobie do rozsądku, że przecież życie w tym kraju to więcej minusów niż plusów i tylko wariat chciałby tam mieszkać na stałe. Tymczasem codziennie rano do świadania czytam Gulf News. Zazdroszczę męzowi pobytu w Dubaju i czekam na koniec czerwca bo już słyszę, jak moje ukochane miejsca mnie przywołują :) Jestem niereformowalna i sama nie wiem czego chcę. Powinnam już być stateczną żoną i matką a nadal miotam się w te i we wte. Kurcze... nawet dziecko zaczęło ostatnio przypominać sobie "domek w Dubaju":
-Mamooooo a mój rowerek to w naszym domku w Dubaju został. Może pojedziemy?
No może i kiedyś pojedziemy... obawiam się, że wraz z nadejściem zimy najdzie mnie nieodparta ochota powrotu do Dubaju, bo na razie to skutecznie odstrasza mnie pogoda więc spokojnie delektuję się Polską. Mąż mnie zabije. Koniec i kropka! 

Friday 27 April 2012

Życie na walizkach

-Wiesz, chciałabym teraz pomieszkać trochę w Stanach - powiedziałam przyjaciółce.
-Przecież dopiero co przyleciałaś do Warszawy! - wykrzyknęła.
-A! No tak... - odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, że to dopiero nie całe cztery miesiące odkąd przylecieliśmy.
Ale co ja mogę zrobić? Jestem chyba skazana na wieczną tułaczkę bo... Ja to po prostu kocham! 
Kolejny dzień spędzam na tarasie, jest pięknie, samoloty latają mi nad głową a ja odprowadzam je wzrokiem. Czy to już się kwalifikuje pod obsesję? Kocham podróżnować. Chciałabym całe życie spędzić  w podróży. Zaczynam być zła i gryzę, gdy czuję zasiedzenie. Ja naprawdę już planuję gdzie polecimy po Warszawie. Okropnie boję stabilizacji. Boję się, że pewnego dnia osiądziemy w miejscu z napisem "Na stałe". Wtedy chyba umrę.
Odkąd pamiętam sidaliśmy z tatem i podróżowaliśmy "palcem po mapie". Już wtedy marzyła mi się bezkresna pustynia, malownicze Chiny, góry, lasy i wieczne życie na walizkach. Jak byłam mała to moim największym marzeniem był lot samolotem. Milion razy prosiłam tatę aby mi opowiadał jego pierwszy lot. Pragnęłam zostać pilotem. Codzienne budzić się w innym zakątku świata. Teraz tak sobie planuję, że jak mała pójdzie na studia, wówczas rzucam wszystko i gnam w świat. W międzyczasie pracujemy nad biznesem, który pozwoli się prowadzić z każdego miejsca na świecie :)


Thursday 26 April 2012

Halo Halo Dubaj!

Jak się macie tam w Dubaju, czy też w innych Emiratach? Śpieszę donieść, że wreszcie nastał ten czas, kiedy możecie mi zazdrościć, ponieważ mamy cudowną pogodę. Piszę do Was z ogródka, gdzie staram się złapać trochę promieni słonecznych, jest świeżo, zielono, wieje lekki wiaterek... Po 5ciu latach w piachu trafiłam do nieba :D Mała dama z resztkami ospy gra w piłkę i zbiera kwiatki. Żyć nie umierać! 
A u Was jak? Klima na full już od dawna? :P Pora centrów handlowych już nastała? :P 
Mam zamiar przylecieć w czerwcu na jakieś 2 tygodnie. Dołącze na chwilę do maratonu po sklepach a później znowu powrót do normalności :)


Wednesday 25 April 2012

Bieda w Emiratach

Przed chwilą przeczytałam artykuł o pewnej rodzinie z Kerali, która w ogóle nie wiąże końca z końcem. Mają trókję dzieci, mieszkają w Al Ain, nie stać ich na jedzenie, zbierają resztki po przyjęciach weselnych i tak żyją. Przyznają, że wiele razy myśleli o tym aby popełnić samobójstwo, żona nawet już próbowała. Dzieci są wyśmiewane  w szkole, itd... Organizacje charytatywne chcą im pomóc ale, tu nasuwa się moje pytanie, dlaczego tak bardzo chcą żyć w tej biedzie, w kraju, który do tanich nie należy? Czy nie lepiej gdyby podjęli decyzję o powrocie do Kerali? Myślę, że pracę znalazłby tam szybciej niż w Emiaratach - "krainie mlekiem i miodem płynącej". Dzieci spokojnie chodziłyby do szkoły, mieliby przy sobie rodzinę, za którą przecież tęsknią. Nie rozumiem ludzi, którzy za wszelką cenę trzymają się beznadziejności, w której siedzą po uszy. Nikt im nie zagwarantuje oczywiście, że raz dwa znajdzie się praca w Kerali, ale co być w swoim kraju, to być w swoim kraju. Emiaraty nie zaoferują im nic oprócz historii kończącej sie kolejnym emirackim samobójstwem. 


Monday 23 April 2012

Rozstania i powroty

Który to już raz próbuję powrócić do bloga? Za każdym razem jednak kończy się fiaskiem. Może teraz będzie inaczej...
No tak... jest mi głupio, że nie piszę, bo dostaję sporo maili, mnóstwo ciepłych słów dotyczących bloga, propozycji współpracy a jakoś olewam. Ale to nie tak... nie olewam tylko kompletnie nie mam czasu. Za wszystkie maile dziękuję i obiecuję, że odpiszę jak najszybciej :) Dużo się dzieje. Chciałabym opisać te ostatnie 3 miesiące w punktach. 

1. Dobrze nam w Warszawie :) Zaczyna się zielenić, przyszła wiosna. Co prawda wciąż chłodna, ale wiosna! Taka, jakiej w Emiratach nie ma! 
2. Przeszliśmy przez procedurę przyznania karty pobytu dla mojego męża. Pojutrze ma termin odbioru. Było dochodzenie, było interview, wszytko było :) Poszło sprawnie i mąż stał się 75% Polakiem (moja skala - 50% zyskał żeniąc się ze mną, 25% - dostając kartę)
3. Kamila zaczęła przedszkole. Troszkę niefortunnie, bo od tygodnia jest w domu z ospą. Prawdą jest jednak, że małe dzieci przechodzą ospę niezwykle lekko. Obyło się bez gorączki, bez miliona wyprysków, bez marudzenia. Już odpadają strupki więc, na ogromną prośbę chorej, jutro zaliczymy pierwsze, poospowe wyjście do ogródka.
4. Odwiedzają mnie znajomi i rodzina. Aż chce się żyć!
5. Zarejestrowaliśmy firmę w Warszawie i harujemy od rana do nocy. Tu proszę trzymać kciuki! Odbyliśmy już sporo spotkań i mogę stwierdzić, że środowisko polskiego biznesu zmieniło się naprawdę pozytywnie! 
6. Mąż nadal przyrządza afgańskie specjały. Pyszności! 
7. Nadal mam na pieńku z polskimi konwertytkami. 
8. Planuję ten nasz ogródek doprowadzić do stanu ogródka tylko, że zupełnie nie mam pojęcia jak to się robi :D W życiu nie miałam ogródka! Aaaaa!
9. Mąż znowu leci do Dubaju, tym razem na 2 tygodnie. Ostatnio był 1,5 miesiąca. Pod koniec czerwca planujemy lecieć razem. Będą nowe zdjęcia na bloga :)
10. W ogóle kocham Was wszystkich czytających moje wypociny, bo czuję, że blog zaczął już żyć własnym życiem, że komuś się przydaje i że powinnam pisać dalej :)

A teraz życzę wszytkim dobrej nocy! Zawsze byłam nocnym markiem i wena nadchodziła po północy...

Thursday 22 March 2012

Son of a Lion

Jako, że ostatnio blog robi się bardziej filmowy, to i dziś chciałabym polecić świetny film pt. "Son of a Lion". Film ukazuje życie pushtunów w pushtuńskiej wiosce. Generalnie jest to historia chłopca, który bardzo chce chodzić do szkoły jednak jego ojciec uważa, że jedyne co powinien robić w życiu to pracować. Ojciec jego posiada mały zakład, w którym produkuje broń. Różną broń, od małego pistoletu do kalashnikova. Broń, czyli biżuterię pushtuna. Owy ojciec jest jihadystą i jest z tego bardzo dumny. Wkrótce napiszę więcej o kulturze mojego męża a film "Son of a Lion" można obejrzec na youtube. Linki poniżej:


Tuesday 13 March 2012

Bol - kino pakistańskie

Chciałam bardzo gorąco polecić Wam pakistański film pt. "Bol". Historia ta jest bardzo poruszająca. W filmie zobaczymy mnóstwo problemów społecznych, religijnych i rodzinnych. Jest to naprawdę świetnie zrobiona produkcja i bardzo wciągająca. 



Fabuła:


Ostatnim życzeniem kobiety skazanej na śmierć jest to, by jej historia, opowiedziana tuż przed egzekucją, trafiła do ludzi za pośrednictwem mediów.

Ojciec Zainub, Hakim, marzy o synu, a zamiast tego urodziło mu się 7 córek i hermafrodyta o imieniu Saifi, którego ojciec chciał uśmiercić zaraz po urodzeniu. Matka powstrzymała ojca i obiecała, że zrobi wszystko, by odmienność Saifiego nigdy nie wyszła na jaw i by nie okryło to hańbą jej męża. Hakim jednak nie ustawał w próbach poczęcia męskiego potomka, choć jego dochody stale malały i nie był on w stanie utrzymać licznej rodziny, której był jedynym żywicielem. W końcu Zainub postanawia wybawić matkę od kolejnych ciąż i pod nieobecność ojca prowadzi ją na zabieg sterylizacji. To zapoczątkowało szereg konfliktów między nią i ojcem, który rościł sobie wszelkie prawa do decydowania co jest zgodne z wolą Boga a co nie... 
(Źródło: www.bollywood.pl)

W filmie zobaczymy m.in. jednego z lepszych pakistańskich piosenkarzy, Atifa Aslama.
Gorąco polecam! 






Monday 20 February 2012

Ostatnia sobota karnawału

Jak Wam minęła? Bo mnie świetnie! Przyjechali do mnie moi najlepsi przyjaciele i zrobiliśmy małą imprezkę. Był śpiew, były tańce, była pizza, rozmowy do późnej nocy i było nawet domowe ciasto :) Właśnie tego mi w Dubaju brakowało. Nie powiem, że nie tęsknie za piachem (zresztą i tak wcześniej czy później znowu się tam przeprowadzimy) ale jednak tutejsze świeże powietrze, rodzina i przyjaciele to najcudowniejsze co ma się w życiu. Tam tak nie ma... 
Swoją drogą czy znacie taką osobowość z szoł biznesu jak Lech Roch Pawlak? :D Słuchajcie, koleś jest zupełnie odjechany! :D Nie włączajcie przy dzieciach "względem tego", że są niecenzuralne teksty ;) Zwłaszcza osoby mówiące po francusku będą miały ubaw, bo takiego francuskiego to pewnie nigdy w życiu nie słyszały :D





Wednesday 15 February 2012

A zimą...

Czy wiecie co oznacza moment, kiedy włączacie telewizor a tam nic? Dzwonicie do operatora i się okazuje, że jest problem z sygnałem dekodera a serwisant przyjedzie dopiero w piątek? Mi to osobiście wisi, natomiast dziecko jest baaaaardzo, ale to baaaaaaaardzo niepocieszone bo to oznacza, że do piątku nie ma bajek. Za oknem zima. Taka prawdziwa. Sypie od rana :) Coś trzeba wymyśleć, aby dziecko nie zanudziło się na śmierć. W związku z tym, aby się jakoś zająć, urządziłyśmy sobie salon piękności :) Z tego salonu mała wyszła z pomalowanymi na żółto paznokciami ;) Tak w ramach wiosennych akcentów. Gotowałyśmy razem, kolorowałyśmy, pisałyśmy a na koniec wyszłyśmy do naszego ogródka, a raczej jedynie na taras, bo się okazało, że sniegu naprawdę napadało po kolana :) Miał być bałwan, ale śnieg się nie lepi. No cóż... bałwan musi poczekać. 
Muszę przyznać, że po pięciu latach spędzonych w ukropach podoba mi się zima. Pierwszy raz w życiu. No i wreszcie zaczęliśmy snuć plany aktywne, typu góry latem, rower wiosną, co oczywiście w Emiratach nigdy nie było możliwe z powodu pogody. Aż chce się żyć! :D
A dzisiejsza zima wygląda tak:




Wednesday 8 February 2012

W Warszawie...

Kable mi nie zamarzły, nie zaspałam ani nic z tych rzeczy :D Jakoś ostatnio brakuje mi weny do pisania bo nasze życie zrobiło się chyba za normalne :) W Polsce jest super. Naprawdę! Nigdy nie sądziłam, że to powiem... Codziennie gotujemy domowe potrawy, pracujemy, orientujemy się w komunikacji miejskiej, cieszymy się zimnem (Naprawdę!), spotykamy się z rodziną i przyjaciółmi i tak nam mija czas. Nie mam pojęcia jak długo tu zostaniemy, ale jak to bywa w mojej naturze, ja już obmyślam gdzie się przeprowadzimy potem :) Ostatnio również poddaję w wątpliwość dalsze prowadzenie bloga. Jeśli są jacyś chętni do czytania o naszym "normalnym", polskim życiu to kopnijcie mnie w tyłek :) Pozdrawiam! 

Thursday 19 January 2012

Restauracja afgańska w Warszawie :)

Afgańskie jedzenie przygotowane w Polsce, w domowym zaciszu smakuje niezwykle. Wczoraj pojechaliśmy do sklepu mięsnego Halal u Mustafy (Al. Krakowska 127). Naprawdę w sklepie tym jest ogromny wybór! Plusem jest to, że autobus spod naszego domu jedzie bezpośrednio na Al. Krakowską. Co prawda daleko ale ważne, że bez przesiadki :) Przywieźliśmy zapas mięsa na dwa tygodnie :)


Ponieważ, jak już wspominałam niejednokrotnie, marna ze mnie kucharka, w kuchni króluje mój mąż. Dziś sam zrobił pyszny chleb afgański i chicken karahi. Niebo w gębie!! 




Przy okazji zdążyliśmy już zauważyć, że Warszawa stała się bardzo popularnym miejscem emigracji. W ciągu tych kilku dni zdążliśmy już natknąć się na bardzo wiele różnych narodowości: Turcy, Arabowie, Hiszpanie, Chińczycy, Filipinka. Prawie jak w domu! :D

Tuesday 17 January 2012

Monday 16 January 2012

Mam internet, jestem w Warszawie, śnieg pada, jest super! :D

Wreszcie mam kontakt ze światem! Poprzedni najemcy zostawili w mieszkaniu zaległości i dopiero dziś podłączyli nam internet. Ostatnie dni minęły szybko. Poznawaliśmy swoją okolicę, byliśmy u rodziców, odwiedziłam przyjaciół, objadaliśmy się sałatką jarzynową, polskim chlebem, ogórkami kiszonymi, mąż gotował afgańskie jedzenie i cieszyliśmy się śniegiem :D Dobrze mi. Wcale nie mam ochoty wracać do Emiratów. Jedynie z małą mamy problem bo nie bardzo ma ochotę nakładać kurtkę zimową :) Jest fajnie... naprawdę :) 
Zapomniałam, że trwa głosowanie na bloga roku. Jeśli ktokolwiek ma ochotę zagłosować to trzeba wysłać sms o treści D00046 na numer 7122. 

Tuesday 10 January 2012

W drodze...

Siedzę właśnie na lotnisku w Pradze. Za 2 godziny mamy samolot do Warszawy. W nocy prawie nie spaliśmy. Pięć lat spakowaliśmy w trzech walizkach. Cała reszta została w Dubaju. Powoli będziemy zabierać co zostało. Od dziś nasze życie będzie się kręciło wokół dwóch miast - Dubaju i Warszawy. Odezwe się już z naszego nowego mieszkania :) Pozdrawiam wszystkich! :)

Tuesday 3 January 2012

Pielęgnacja włosów po indyjsku

Na moim forum kulturowym www.culturalcolors.com od dawna toczy się dyskusja dotycząca pielęgnacji włosów. Diya, zakochana w Nepalczyku i Nepalu, reklamuje jak może i poleca nam różne olejki i szampony. Postanowiłam spróbować i ja, bo wszystkie polecane przez nią produkty mam w każdym supermarkecie za śmieszne pieniądze. W końcu mieszkam w drugich Indiach :D Zaczęłam od olejku kokosowego Vatika Coconut Hair Oil:


Pierwsze wrażenie nie za dobre. Zapach średni. Spodziewałam się miłego kokosowego zapachu a to bardziej przypomina zapach kokosowo-oleistej mazi. Nałożyłąm olejek na całą noc. Po nocy umyłam włosy szamponem Vatika z henna:


Efekt super! Włosy lśniące, miękkie i świetnie się układały. Polecam!

Po dwóch dniach podjęłam próbę z olejkiem Amla:

Niby otrzymałam błyszczące włosy ale w pakiecie dostałam łupieżu. Będę próbować nadal! :D