Saturday 11 June 2011

Samotność w Dubaju

Męża nie ma. Jest w Pakistanie. Wraca jutro. A ja czekam i doczekać się nie mogę. Już czwarty dzień jesteśmy z córką same. Wszelkie zabijacze czasu już zostały wprowadzone w życie. Były zakupy, lody, myjnia samochodowa, sklep z rowerami i wybór pięknego różowego rowerka, godziny na telefonie, bajki, itd.. a czas jakby stanął w miejscu. Ostatni dziesiejszy dzień jest jakby najdłuższy. Snuję się z kąta w kąt, oglądamy Scooby Doo, przeglądam Internet, zrobiłysmy sobie salon fryzjerski - mycie i czesanie, ugotowałam zupę a zegar nie drgnął. Dlaczego nie pojade spotkac się ze znajomymi? Dlatego, że owszem mam ich wielu ale niewiele osób nadaje ze mną na tych samych falach. Tak, jestem bardzo wymagająca jeśli chodzi o przyjaźń. Ciężki mi się zaprzyjaźnić, ale jak już znajdę przyjaciela to na całe życie. Trzeba chyba ten dzisiejszy dzień jakoś przewegetować po prostu. Dobrze, że chociaż dziecko jest szczęśliwe, że ma swoje ulubione bajki i nie marudzi. Gdyby było chociaż trochę chłodniej... No nic... jeszcze 24 godziny i jedziemy na lotnisko odebrać mojego męża. Zdecydowanie jestem istotą społeczną, nie nadającą się do życia w samotności :)
Wasza, otwarta na nowe znajomości,
Mary

8 comments:

  1. 1) lubie Twoj blog, jakos bardzo szczerze na tle innych wypada
    2)jesli Ci smutno nastepnym razem, to mozemy sobie przez telefon pogadac (namiary na emailu)
    3) moj maz od wielu, wielu lat wyjezdza to Tu, to Tam jako uniwersytecki nauczyciel, czy wiesz, ze w ktoryms momencie polubilam te wyjazdy, a szczegolnie powroty... bo zaczelam zyc intensywniej dla siebie i ludzi podczas wyjazdow. Z synem zadzierzgnelam przyjazn, prawie niemozliwa na warunki bezwyjazdowe. Roznica taka, ze my zyjemy w Paryzu, nie jestesmy muzulmanami, a syn ma juz dwadziescia kilka lat i ostatnio konczy studia w Londynie. Przemieszczam sie rowniez sama, w miare mojej pracy, maz jest Francuzem, Syn obwiescil sie Swiata Czlowiekiem i kombinuje sobie ciag dalszy na Europe, o ktorej juz zapomnialam.
    Faktycznie, starsza jestem od Ciebie i nie wiem jak to sie ma do pogaduszek, do zakolegowania, do przyjazni. No ale pogadac mozna. Jak nie na blogu ,to choc moze na moim mailu. A glownie przez telefon. Uprzedzam wszak: ja jestem wielka czytelniczka literatury, wiec jej (literatury)

    niechetnie sie pozbywam w odnosnikach, ale zachecac nie musze, bo i bez literatury wszystko jakos i tak staje sie literatura.
    Jesli bedziesz chciala, to sie odezwiesz.
    Iszka

    ReplyDelete
  2. Już lecę sprawdzać e-maila i oczywiście odpisywać! :)

    ReplyDelete
  3. No i niestety ale żadnego maila nie dostałam...

    ReplyDelete
  4. Dopiero po napisaniu zorientowalam sie, ze nie moge sie doszukac Twojego adresu mailowego!
    W rezultacie moj list mailowy w przestworza ulecial. Napisze jeszcze raz, ale musze wiedziec gdzie. Iszka

    ReplyDelete
  5. Wlasnie wstalam, bo mam stawic sie okolo 9ej w Lyonie, popracowac, popracowac, podjac decyzje co tylko mnie ciupasem moga sie odbic, no i pod wieczor droga powrotna do domu.
    Za to koniec tygodnia w domu, ewentualnie analizujaca zle przedsiewziecia jutrzejsze.
    Sama, samiutka na te prawie osiemset kilometrow w samochodzie,juz jestem spozniona, wiec biegne.
    Pomysl o mnie jutro, napisze na maila po powrocie. ISZKA - Marishka, czyli Marycha po naszemu.

    ReplyDelete
  6. no to w takim razie mam nadzieję, że podróż minie przyjemnie. Chyba tylko dobra muzyka ratuje nas w sytuacjach, kiedy sami musimy pokonywać mnóstwo kilometrów w samochodzie. Czekam na maila w takim razie!

    ReplyDelete