Tak mnie dzisiaj naszło na rozmyślania o stosunkach z sąsiadami. To chyba pod wpływem dzisiejszych kilku sympatycznych rozmów z moimi tutejszymi sąsiadami. Wiadomo jak jest w Polsce - dzień dobry do każdego, wymiana uprzejmości i krótka pogawędka z tymi bliższymi sąsiadami. A jak jest w Emiratach? Szczerze powiem, że my żyjemy jak Beduini, a co za tym idzie mieszkaliśmy już w kilku miejscach w Dubaju i w Sharjah. Jeśli chodzi o sąsiadów to w żadnym miejscu nie utrzymywałam z nikim bliższych stosunków. I to wcale nie jest moja wina, bo ja jestem otwarta na nowe znajomości. Czy można sobie wyobrazić, że mieszka się, powiedzmy rok, w jednym miejscu i mijając się pod windą nie powiemy sobie nawet "Salam"? Czy można sobie wyobrazić, że żadne z dzieci sąsiadów nie powie "Good morning" czy cokolwiek? Emiraty są takim miejscem, do którego ludzie przyjeżdżają i wyjeżdżają. Mało kto chciałby nawiązywać nowe kontakty z sąsiadami bo nikomu nie są one potrzebne. Praca-dom, dom-praca. Przemykanie obok z pochyloną głową żeby tylko się nie ukłonić. A jak już przyjaźnie to tylko we własnym gronie narodowościowym. Dziwne to dla mnie bo ciężko się poczuć jak w domu, ciężko się poczuć częścią społeczeństwa zamieszkującego Emiraty. No ale jest jak jest i chyba trzeba po prostu machnąć na to ręką i dumnie do tej windy kroczyć :) I należy tu pamiętać, że to post o sąsiadach bo przyjaźnie zawierane na obczyźnie to temat na osobny post. Może trochę chaotycznie dzisiaj ale mam nadzieję, że wiadomo o co mi chodzi :)
Sluszne spostrzezenia.Tutaj,mnie tez brakuje takich "polskich sasidow".Ja do tej pory nie wiem kto mieszka w naszym budynku.Poprostu ludzie zajeci praca wychodza rano wracaja pozniej ewentualne wyjscia tylko samochodem.I mozna oczywiscie zapomnac o pozyczaniu "szklanki"mleka itp
ReplyDeleteMasz rację. Ja również do tej pory nie znam twarzy części moich sąsiadów. a Jeszcze taka krótka historyjka, która zdażyła się jakoś na początku lutego. w pewien piątek w mieszkaniu sąsiadów rozgrywał się horror. Kobieta jęczała jakby ktoś ją zabijał i to przez bite dwie godziny. Nikt, absolutnie nikt oprócz nas nie zareagował na tą sytuację. Zupełnie tak jak było kilka lat temu w Polsce gdzie każdy udawał, że nic nie słyszy żeby sobie nie narobić problemów.
ReplyDeleteNo i co bylo jak zareagowaliscie?
ReplyDeleteMy sasiadow mielismy roznych, niewidzialnyhc, dziwnych jak i sympatycznych. Ostatni donosili mezowi jedzenie jak wyjechalam, hehe.
o to mieliscie szczescie :)
ReplyDeletea wracajac do opisanej sytuacji to moj maz zszedl na dol do security aby poprosic o interwencje a security guy orzekl ze jego rewir to tylko recepcja i on nie moze wchodzic na gore :D smiech przez lzy. czuj sie czlowieku bezpiecznie we wlasnym domu i 24 hr security buehehe
to jesli jego rewir to recepcja, to gdzie jest ktos, ktory jest odpowiedzialny za reszte?
ReplyDeletew Dubaju przyjaznie w kregach "swoich" narodowosci sa warte zlota, tutaj w Niemczech lepiej ich unikac. Nie ma gorszego wroga od "swojego" ;)
Pozdrawiam Safcia ;)
No właśnie teoretycznie on jest odpowiedzialny ale jak się okazuje może zareagować tylko jak się komuś coś stanie pod samą recepcją. Jeśli cie napadną na którymś piętrze to radź sobie sam.
ReplyDelete